Moje najstarsze wspomnienia związane z dostawaniem słodyczy, a szczególnie czekolady łączą się z małym sklepikiem mieszczącym się niedaleko miejsca, gdzie wtedy mieszkałam. Pamiętam jak niewielki był wtedy asortyment słodyczy: pierniczki, które niekiedy sprzedawane były w tekturowym opakowaniu przypominającym domek, herbatniki, wafelki, dropsy, landrynki w słojach, cukierki: toffi, irysy, kukułki, kilka rodzajów czekolad: mleczne, deserowe, czasem gorzkie i nadziewane. Rodzice kupowali nam czekoladę rzadko, może raz na miesiąc, najczęściej w niedzielę. Czekolady były pakowane w folię aluminiową na której była podana data produkcji. Na folię było nasunięte papierowe opakowanie.
Opakowania czekolad Goplany 100 g i 50 g z lat 60.
Odwrotna strona opakowania z podaną ceną: duża 19 zł, mała 9,50 zł.
Moją ulubioną była mleczna z orzechami, ta w żółtym opakowaniu, kosztowała 16 zł.
Powyżej nieco starsze czekolady, koniec lat 60., początek 70. Opakowania są sklejone, tak jak były kupione. Szkoda mi je rozklejać, bo boję się żeby się nie uszkodziły.
Spojrzałam na tabele ZUS odnośnie przeciętnej płacy w Polsce. I tak w 1969 roku było to 2174 zł, a w 1970 było 2235 zł. Czekolady mają nadrukowaną cenę, 100 g tabliczka mlecznej i deserowej kosztowała 19 zł, cena była stała. Można łatwo wyliczyć ile można było ich kupić za średnią pensję i dlaczego nie kupowało się ich wtedy zbyt często. Dzisiaj można za przeciętną pensję kupić ponad 1000 tabliczek czekolad o wadze 100 g.